Jak już wiemy, Heyst zatrzymał się u Schomberga, nie mając pojęcia że jego osoba jest przedmiotem wstrętu czcigodnego gospodarza, W chwili gdy tam zamieszkał, damska kapela Zangiacoma przebywała w hotelu już od jakiegoś czasu. Interesy, które wyrwały Heysta z samotni — z zapadłego kąta wschodnich mórz — związane były z Tesmanami i dotyczyły jakichś spraw pieniężnych. Załatwił je szybko i siedział bezczynnie, czekając na Davidsona, który miał zabrać go z powrotem do pustelni; bowiem zamiarem Heysta było tam wrócić. Ten, którego przywykliśmy nazywać „zaczarowanym Heystem“, uległ zasadniczemu rozczarowaniu. Ale nie w stosunku do wysp. Czar archipelagu jest nieprzeparty; niełatwo otrząsnąć się z uroku wyspiarskiego życia. Heyst rozczarował się wogóle do świata. Wzgardliwa jego dusza dała się uwieść czynowi, a teraz cierpiała nad przegraną w sposób niezmiernie subtelny, nieznany człowiekowi przyzwyczajonemu do walki z realnemi trudnościami zwykłych ludzkich przedsięwzięć. Dręczył go żrący ból, jak gdyby popełnił bezużyteczne odszczepieństwo; odczuwał coś nakształt wstydu przed własnem ja, zdradzonem przez siebie samego; a w dodatku męczyły go jeszcze poprostu zwykłe wyrzuty sumienia. Uważał się za winnego śmierci Morrisona. Uczucie dość niedorzeczne,