Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 02.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

zdobyty przez zdradę, obłudę i wszelkie inne niegodziwości Heysta — tam został umieszczony! Ale gdzietam! Ten przeklęty grat jest otwarty.
— Może kiedyś przechowywał tam łup — rozważał ponuro — ale teraz go tam niema.
— A jednak ten człowiek nie wybrał sobie tego domu na mieszkanie — zauważył pan Jones. — Ale, ale, co on mógł mieć na myśli, kiedy wspomniał o okolicznościach, które mu nie pozwalają umieścić nas w tamtym drugim domku? Pamiętasz jak to powiedział, Marcinie? To brzmiało jakoś tajemniczo.
Marcin, który pamiętał dobrze i rozumiał zdanie, związane bezpośrednio z obecnością tej dziewczyny, zawahał się chwilę nim odpowiedział:
— To taki podstępny kawał z jego strony; ale kawał nie z tych najgorszych. Te maniery w stosunku do nas, nie zadawanie żadnych pytań — to także podstępne kawały. Mówi się że człowiek jest stworzeniem ciekawem i tak też jest rzeczywiście; ale on się zachowuje jakby go nic nie obchodziło. Naturalnie że go obchodzą różne rzeczy, bo pocóżby wstawał, i łaził po nocy z cygarem, i medytował? To mi się nie podoba!
— Bardzo możliwe że on jest teraz na dworze, że obserwuje nasze światło i mówi sobie zupełnie to samo o naszem czuwaniu — wyrzekł z powagą zwierzchnik Ricarda.
— Tak, to możliwe, proszę pana; ale to są zanadto ważne rzeczy aby mówić o nich w ciemnościach. A nasze światło zupełnie jest na miejscu. Można je doskonale wytłumaczyć. Tu w tym domku pali się światło po nocy, ponieważ — no, ponieważ pan jest