Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 02.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

szczepieniec pełen skruchy. Obracał je czule w rękach i może to właśnie ich obecność związała go z wyspą w chwili, gdy ujrzał całą bezcelowość swego odszczepieństwa. Czy z tej czy z innej przyczyny, Heyst pozostał na wyspie, którą każdy na jego miejscu z ochotą byłby porzucił. Zacny Davidson wykrył, że Heyst jest wciąż na Samburanie, ale nie wykrył przyczyn, które Heysta tam zatrzymały i zainteresował się w prawdziwie ludzki sposób dziwną jego egzystencją; jednocześnie zaś wrodzona delikatność Davidsona nie pozwalała mu przeszkadzać tamtemu człowiekowi w jego samotniczem życiu. Nie mógł oczywiście zgadnąć że Heyst, zostawszy sam jeden na wyspie, nie czuł się ani bardziej, ani mniej samotny niż w jakiemkolwiek innem miejscu, opustoszałem czy pełnem ludzi. Davidsonowi chodziło tu — jeśli można tak się wyrazić — o niebezpieczeństwo głodu duchowego; ale Heyst był duchem, co odrzucił wszelką strawę zewnętrzną i żywił się dumnie własną pogardą dla zwykłych, ordynarnych potraw, które życie podsuwa pospolitym ludzkim apetytom.
Ciało Heysta również nie było na głód narażone, choć Schomberg tak twierdził stanowczo. Wkrótce po założeniu Spółki zaopatrzono wyspę w żywność tak obficie, że po zwinięciu kopalni pozostało jeszcze wiele zapasów. Głód nie zagrażał więc Heystowi, a nawet i jego osamotnienie nie było zupełne. Z tłumu sprowadzonych robotników chińskich został jeden na Samburanie — samotny i dziwny — niby jaskółka opuszczona po odlocie swego stada.
Wang nie był zwykłym kulisem. Służył już przedtem u białych ludzi. Układ między nim a Heystem polegał na kilku słowach, które wymienili tego samego