ekscelencjo. Okazało się, że te podejrzenia były aż nadto słuszne!“
— To bardzo sprytnie ze strony tej kobiety — zauważył wielki człowiek.
— Ona jest daleko sprytniejsza niż ludzie naogół przypuszczają — rzekł Davidson.
Ale powstrzymał się od wyjawienia właściwej przyczyny, która pobudziła władze umysłowe pani Schomberg. Biedna kobieta bała się śmiertelnie, aby Lena nie znalazła się znowu w pobliżu zadurzonego Wilhelma. Davidson powiedział tylko ekselencji, że niepokój Schombergowej i jemu się udzielił; wyznał także iż w drodze na Samburan ogarnęły go wątpliwości, czy podejrzenia jej są ugruntowane.
— Dostałem się w jedną z tych głupich burz, które krążą często koło wulkanu, i z trudnością przybiłem do brzegu — opowiadał Davidson. — Musiałem wjechać wolniutko i prawie poomacku do zatoki Djamentów. Zdaje mi się, że nikt nie byłby mógł usłyszeć jak spuszczałem kotwicę, nawet gdyby mię oczekiwano.
Przyznał że powinien był wysiąść natychmiast; ale na brzegu panowała zupełna ciemność i spokój absolutny. Zawstydził się swej impulsywności. Jakby to głupio wyglądało, gdyby obudził człowieka wśród nocy tylko poto, aby go zapytać jak się miewa! A przytem, wobec tego że na wyspie przebywała kobieta, obawiał się by Heyst nie uznał jego wizyty za niczem nieusprawiedliwione natręctwo.
Pierwszą oznaką, świadczącą że dzieje się coś niedobrego, była wielka, biała łódź z trupem bardzo kudłatego człowieka, niesiona prądem i obijająca się o kadłub parowca. Davidson spostrzegł ją i, nie tracąc już
Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 02.djvu/269
Ta strona została skorygowana.