prawdaż, że robotnicy w tej sali przedstawiają bardzo piękny i zajmujący obraz?
— Tak — rzekł drugi robotnik — ale to nic jeszcze. Gdybyście zobaczyli „Polskie żupy solne“ (kopalnie soli w Wieliczce pod Krakowem), to dopiero godne podziwu i uwielbienia. Prawdziwe to miasto podziemne, z ulicami wyprowadzonemi pod sznur, olśniewającemi zawsze jednostajną białością i jasnością. Ludność promieniejąca zadowoleniem, tłoczy się w chwilach wypoczynku w rozmaitych kierunkach, jakby na wielkich placach i pokojach. Nakoniec, czy uwierzycie, że w kopalniach Wieliczki znajduje się jezioro, na którem w dnie uroczyste puszczają fajerwerki. Sklepienie nad jeziorem jest tak wysokie, że nawet najsilniejsze race nigdy nie dobiegły do jego szczytu.
Wówczas to było co widzieć, gdy ściany i kolumny wspaniałych sal lśniły się jak rubiny, szmaragdy, szafiry, gdy ogromną salę balową oświetlono sztucznemi ogniami i krociami różnokolorowych lamp, pająków i kandelabrów. Są to prawdziwe pałace zaczarowane, urzeczywistnione powieści o wróżkach i czarownicach.
Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.