Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

ciałem, ale silnej duchem; wierzącej, że chętnym do pracy i niepoddającym się rozpaczy Bóg błogosławi, a ludzie pomagają.




ROZDZIAŁ X.

Tak przeszło lat kilka. W zacnej tej rodzinie nic się nie zmieniło, tylko pan Iward troszkę się przygarbił i posiwiał. Godziny wolne od pracy spędzał razem z bratem, opowiadając mu o zmianach losu, jakie przechodził i nawzajem słuchając opowieści jego.
Dziewczątka wyrosły, jak dwa kwiatki, nie błyszczące wielką urodą, ale ujmujące szczególniej dobrocią, jaka ożywiała ich lica i oczy. Szanowano je też powszechnie: dzieci je kochały, rodzice chwalili, a górnicy zawsze nazywali Annę swoim aniołem opiekuńczym.