Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

Dick poskoczył jeszcze ku grocie, ażeby powiedzieć pani Weldon, z jakich przyczyn się oddala, a następnie na czele swego oddziału pospieszył ku rzece, kierując się głosem Dinga.
Gdy doszli nakoniec, ujrzeli brytana ze zjeżoną szerścią i szczekającego bezustannie, bez specjalnej nienawiści wszelako.
W oddaleniu kilkudziesięciu kroków stał jakiś człowiek, europejczyk niewątpliwie, w najmniejszej mierze do portugalczyka bynajmniej niepodobny.
Dick zaczął nieznajomemu się przypatrywać. Stał on nieruchomo na miejscu, najwidoczniej ukazaniem się przybyłych mocno zdziwiony, a nawet jakby przestraszony nieco. W ręku miał broń gotową do strzału.
Gdy jednak usłyszał przyjazne okrzyki pozdrowienia, jakie przesyłał mu Dick, a za nim murzyni, zarzucił broń na ramię i również przesłał kapeluszem znak powitania.
Był to mężczyzna lat około czterdziestu, silnie ogorzały, przyczem jednak na jego pełnej twarzy jednej nie było zmarszczki. Łysinę natomiast miał potężną i ona jedynie mówiła, iż był to człowiek już w sile wieku. Pozatem jego postać ujawniała siłę i gibkość. Z rudawych włosów Dick wyprowadził wniosek, iż był to prawdopodobnie anglik,