Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/120

Ta strona została przepisana.

jeszcze wyruszyć w drogę, bo te, które ja mam ze sobą, są wystarczające dla jednego zaledwie człowieka.
— O, żywności mamy aż nadto dosyć i chętnie podzielilibyśmy się nią, z panem w razie potrzeby — odpowiedziała pani Weldon.
— W takim razie i ta ostatnia trudność już nie istnieje — wesoło powiedział amerykanin — i moim zdaniem zrobiliśmy bardzo dobrze, gdybyśmy wyruszyli w drogę natychmiast, nie tracąc drogiego czasu.
Dick wszelako miał ciągle jeszcze jakieś wątpliwości. Jako marynarzowi ciężko było mu rozstawać się z morzem, perspektywa zagłębienia się w las nieznany nie nazbyt mu się uśmiechała. To też te swe wahania wypowiedział on w całej serji zapytań, z któremi się zwrócił do mr. Harrisa.
— Niech mi pan zechce powiedzieć, czy nie byłoby rozsądniej, byśmy, zapominając o Limie, udali się brzegami morza do pierwszego lepszego miasta nadmorskiego? Trudności podróży są wszędzie mniej więcej te same, droga nadbrzeżna z wielu względów wydaje się mi natomiast nie tylko bardziej racjonalna, lecz nadewszystko bezpieczniejsza.
Harris, gdy usłyszał te słowa, nachmurzył się zlekka, niczem jednak nie pokazał,