— Nie jestem na sprzedaż — odparł mrukliwie murzyn.
Gdy zostało zdecydowane, że zapasów żywności wziąć należy tyle tylko, by starczyło ich na dni dwanaście, pani Weldon zaprosiła mr. Harrisa na śniadanie.
— Uprzejmie dziękuję za łaskawe zaproszenie i przyjmuję je najchętniej — odpowiedział amerykanin — lecz pozwolą mi państwo, iż przedtem sprowadzę tutaj mego wierzchowca.
— Czy pan pozwoli, żebym mu towarzyszył? — zapytał Dick.
— Ależ z największą. przyjemnością, mój młody przyjacielu. Przy sposobności pokażę ci kierunek, w jakim płynie widziana przez nas rzeczka.
Gdy para świeżo zaznajomionych udała się w niedaleką drogę, pani Weldon pośpieszyła do groty, ażeby pomódz Noon w przygotowaniu śniadania, z którem wystąpić pragnęła o ile możności najwspanialej. Wydobyła najdelikatniejsze więc konserwy i wkrótce zapach gotowanej szynki i aromat narkotycznej kawy w najwyższym gatunku wypełniły całą grotę.
Gdy to się działo, Harris i Dick zapuścili się w las, w którym znaleźli łatwo przywiązanego do drzewa konia.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/123
Ta strona została przepisana.