Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/129

Ta strona została przepisana.

— I ty zjedz, mamusiu, jabłuszko takie — mówił z przymileniem Janek — przekonasz się wtedy, iż są one o wiele bardziej soczyste i słodsze, aniżeli prawdziwe. Ale ja mimo to chcę kauczukowego drzewa, a Dick obiecał jeszcze, że mi pokaże kolibry. Czy ja je kiedy zobaczę, panie?
Ale zobaczysz je, zobaczysz — odpowiedział, śmiejąc się, pan Harris — w San Felice jest ich bardzo dużo, Jeżeli jednak pragniesz ujrzeć je jaknajprędzej, to powinnibyśmy iść nieco szybciej niż teraz.
Dick uwagę tę puścił mimo uszu. Zastanawiał się, dlaczego nie napotkali drzew kauczukowych nigdzie i dlaczego nie widzieli dotychczas kolibrów, których w lasach Południowej Ameryki jest, jak wiadomo, obfitość?
Wędrowcy nasi do zachodu słońca przebyli około ośmiu mil, bez większego zmęczenia. Był to jednak pierwszy dzień podróży dopiero!
Na nocleg zatrzymano się pod olbrzymiem drzewem mangowem, potężne konary którego zastępowały jaknajlepiej dach, któryby mógł osłonić od słońca, lub deszczu, oddział wojska z setki żołnierzy się składający.
— Należałoby, myślę, rozpalić ognisko — odezwała się pani Weldon — nietylko z przyczyny, iż ogień jest niezbędny dla zagotowa-