— Wybacz, mój drogi, że ci zaprzeczyć muszę. Strusie w Ameryce Południowej spotkać można częściej, aniżeli to ci się wydawać może. Nie mówiąc już nic o specjalnych fermach, w których są one hodowane, są jeszcze miejscowe, w dzikim znajdujące się stanie, a nazywane „nandu“.
Słuchając tych wywodów amerykanina, który zdawał się znać jak najdokładniej obyczaje ptaków tych, Dick przypuszczać zaczął, że istotnie omylił go wzrok. Zamilkł więc i zamyślił się głęboko. Znów wątpliwości zakradły się do jego duszy.
Koniec podróży się zbliżał. Harris twierdził nawet, iż z pewnych danych ma możność wysnucia niewątpliwego wniosku, iż ferma jego brata znajduje się w odległości nie większej, jak pięciu do siedmiu mil.
— Jutro wieczorem znajdować się już będziemy wszyscy pod dachem mego brata — twierdził.
— Żeby tylko udało się nam dostać do tej fermy, panie Harris — odpowiedziała z ciężkiem westchnieniem pani Weldon — przyznaję się, iż z niecierpliwością oczekuję tej chwili, bo jestem bardzo zmęczona.
— Tak, widzę to — odpowiedział głosem współczującym amerykanin — twarz pani bardzo przybladła.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/140
Ta strona została skorygowana.