Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/147

Ta strona została przepisana.

dami — mówił dalej stary murzyn — a teraz się bardziej do nas zbliżył.
— Nie mamy jednak żadnej pewności, czy tam jest Negoro istotnie, czy też może jakie dzikie zwierzę, którego Dingo nienawidzi, a którego jednocześnie się obawia? Możnaby jednak zrobić próbę...
— Hej, Dingo!... do nogi — zawołał następnie na psa — chodź tutaj, mój dobry, wierny psie! A teraz: Negoro, NegoroJ... pyf go!... huzia!
Ledwo Dingo usłyszał nienawistne imię, — jak oszalały, ze złowrogiem naszczekiwaniem, rzucił się w gęstwinę.
— No, teraz mamy pewność niewątpliwą. Tam, w tej gęstwinie,z pewnością kryje się Negoro, nie żaden inny człowiek, lub zwierzę.
Amerykanin widział i słyszał wszystko, to też natychmiast zbliżył się do rozmawiających.
— Cóż to za zabawę urządziliście sobie z tym psem? — z najnaiwniejszą zapytał się miną.
— Eh! nic takiego — stary Tom odpowiedział — mówiliśmy tylko psu temu, że tam, w tych oto gąszczach, znaleźć może człowieka, z którym przyjaźnił się bardzo na statku.