Paulo de Loanda, wzdłuż Kongo, aż do San Salvador. Lecz wszystkie te wiadomości były tego rodzaju, że potęgować mogły przestrach jedynie.
Jeden Bóg wyprowadzić mógł gromadkę przyjaciół naszych z tej puszczy afrykańskiej, podobnej grozą, do paszczy lwa.
Na drugi dzień po tem odkryciu strasznem, zrobionem przez naszego młodego bohatera, w odległości trzech mil od postoju przyjaciół naszych, miało miejsce spotkanie dwóch ludzi.
Byli to Harris i Negoro, starzy przyjaciele, którzy spotkali się niedawno na pobrzeżu morskiem najzupełniej wypadkowo. Zbliżyło ich przed laty wspólne rzemiosło — handel niewolnikami.
Spotkanie nastąpiło bardzo niedawno najwidoczniej i para czcigodnych przyjaciół spoczywała teraz w cieniu olbrzymiego drzewa bananowego, nad brzegami niewielkiego strumyka, w papyrusowych zaroślach, które ich chroniły przed spojrzeniami ciekawych oczu.