się mianowicie gwałtowna burza, która pędziła wichrem statek bezwolny wprost ku przylądkowi Horn, który ominęła szczęśliwie. Wtedy kompas, znów „wypadkowo“ zaczął wskazywać ponownie kierunek właściwy, co w ostatecznym wypadku dało ten skutek iż „Pilgrim“ się znalazł n brzegów Angoli, do której tak bardzo się pragnąłem dostać!
— I to akurat w chwili, gdy ja się tam znajdowałem. Twierdzę zawsze, że jedynie ludzie uczciwi nie mają zazwyczaj szczęścia. Bo ja jestem zawsze na twe usługi, wiesz przecież, że szczerym twoim jestem przyjacielem. Dowiodłem tego choćby i teraz, gdy na twe życzenie wciągnąłem tę całą gromadkę twych „przyjaciół“ w głąb kraju. Cóż ty chcesz zrobić z nimi? — zapytał, kończąc swą. przemowę Harris.
— Zobaczysz to, mój drogi. Lecz przedtem zechciej mi powiedzieć, co porabia nasz dawny chlebodawca, Alvez?
— A cóż ma robić? Handluje dalej niewolnikami, jak to robił i dawniej. I żyje mu się wcale nie najgorzej, jestem przekonany, że z radością cię zobaczy.
— Spodziewam się, iż jak zazwyczaj przebywa w Bihe?
— Mylisz się, od roku już stary ten łotr rezyduje w Kassonde.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/178
Ta strona została przepisana.