Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/181

Ta strona została przepisana.

— Nie trudno sprzedać ich będzie — ze znawstwem fachowem przyznał Harris — ci czterej murzyni, to nie zwykły towar zapełniający rynek, lecz ludzie kulturalni, nie zabiedzeni, obznajmieni z pracą wreszcie. To nie bydło ludzkie, które my na targi gnamy, a które przy pierwszem zetknięciu się z cywilizacją wymiera masami. To też nie wątpię, że sprzedasz ten towar pierwszorzędny natychmiast i za doskonałą cenę. Niewolnicy, w Ameryce urodzeni — toć to na targowiskach afrykańskich rzadkość niesłychana, o którą kupcy dobijać się będą. Pójdą oni na wagę złota! Ale á propos — czy na statku zupełnie nie było pieniędzy?
— Eh, głupstwo, o którem nie warto mówić nawet — niechętnie odpowiedział portugalczyk, nie mający najmniejszej, najwidoczniej, ochoty do dawania w tej materji odpowiedzi bardziej szczegółowej.
— A więc jako zysk z rozbicia się statku pozostaje jedynie ten czarny towar, który należy zresztą pochwycić dopiero? — spokojnie zapytał amerykanin.
— Czyż ci się wydaje to rzeczą tak bardzo trudną?
— Bynajmniej, kolego — głosem bardzo serjo odpowiedział Harris. — W odległości dziesięciu mil od miejsca, w którem się znajdu-