Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/214

Ta strona została przepisana.

mniej zazdrości godzien. Któż przewidzieć był zdolen, jaki los oczekiwał go, samotnego, w dziewiczym, afrykańskim lesie? Mógł być on okropny. Herkules był bardzo silny, to prawda, lecz czyż jedna siła okazać się może zdolna do przezwyciężenia wszystkich niebezpieczeństw puszczy, z jej dzikiemi zwierzętami, ulewami, głodem? Kto wie, czy nie pozazdrości on jeszcze losu współtowarzyszy, którzy nie mogli się przecież spodziewać żadnej litości od przywódców karawany, arabów, lub portugalczyków, mówiących niezrozumiałym dla nich językiem, a którzy z nimi porozumiewali się jedynie przy pomocy groźnych ruchów, lub spojrzeń dzikich. Zimny pot występował na twarze czarnych przyjaciół naszych, gdy myśleć zaczynali o tem, co ich jeszcze czekało w przyszłości.
Nie o wiele lżejsze było położenie Dicka. Prawda, nie ośmielili się zakuć go w niewolniczą deskę, lecz niemniej, mimo te powierzchowne pozory, był on również niewolnikiem. Tę, bądź co bądź, ulgę zawdzięczał tomu, że był białym, nie ośmielano się więc traktować go na równi z murzynami. Odważny chłopiec nie stracił bynajmniej głowy w swem nie do pozazdroszczenia położeniu. Uważnie rozglądał się dokoła, tek iż nic nie zdołało ujść jego uwagi. Szukał bezustannie wzro-