strawę, którą pokrzepili swe stargane siły, a nastąpnie z niecierpliwością oczekiwać zaczęli na zjawienie się Alveza, ażeby mu powiedzieć, że są wolnymi obywatelami Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, których tknąć nikt nie ma prawa.
Natomiast Dick pozostał na placu, pod nadzorem specjalnie wyznaczonego strażnika.
Był więc nakoniec w Kassande, do którego, przed paroma już dniami niewątpliwie, została przyprowadzona pani Weldon z synkiem i z kuzynem Benedyktem. Przechodząc z karawaną przez miasto, wszędzie szukał ich wzrokiem, napróżno, niestety.
— Możliwe, że ich zaprowadzili gdzieindziej zupełnie? — zapytywał sam siebie, strapiony. — Gdzież w takim razie przebywać mogą oni teraz?... Lecz nie!... Herkules nie przysłałby mi mylnej informacji. Z drugiej jednak strony, nie dostrzegłem również tutaj ani Harrisa, ani też Negora? Gdzież oni przebywają w takim razie?
Głośne okrzyki, wiwaty i odgłosy rogów przerwały tok jego myśli.
— Alvez!... Alvez!... wołano ze wszystkich stron.
Alvez! oto człowiek, od którego nie już woli, ale chwilowego kaprysu zależało życie tysięcy ludzi. Za chwilę będzie on tutaj.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/237
Ta strona została przepisana.