Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/248

Ta strona została przepisana.

Z nim być może gorzej — odezwał się stary Tom — jego zabiją najprawdopodobniej, jeżeli już nie zabili. Co się zaś nas tyczy, to tego tylko pragnąć winniśmy, aby nas nabył jakiś jeden kupiec.
Baty zapłakał gorzko.
— Ojcze — zawołał — nie mogę wprost wyobrazić sobie tego, byś ty mógł być zmuszany do ciężkiej pracy niewolniczej w plantacjach.
— Oh!... gdyby tutaj był z nami Herkules! — zawołał Austyn — może wtedy byśmy się jakoś wydostali na wolność!
Rozpoczęła się sprzedaż. Niewolników dzielono na małe partje, które przeprowadzano przed kupcami. Mężczyzn co silniejszych nabywano do kolonji hiszpańskich przeważnie, dokąd i przyjaciele nasi dostać się pragnęli, a to z przyczyny, iż tam najłatwiej, przypuszczalnie, udałoby się im, być może, wnieść skargę do władz, powołując się na swe amerykańskie obywatelstwo.
Wszyscy czterej stanowili jedną partję, o którą zaczęli się dobijać poszczególni kupcy, coraz wyższe proponując ceny.
Aż nakoniec ich los został zdecydowany; kupił ich wszystkich razom, pewien bardzo bogaty arab i mieli być oni wysłani do Zanzibaru.