czterdziestoletnia jędza, do czarownicy podobna.
Winniśmy dodać wreszcie, i jak tylko król wysiadł z palankinu, ze wszystkich stron rozległy się ogłuszające wycia i wrzaski, które zagłuszyły najzupełniej huk wiwatowych wystrzałów, które dawali na wiwat żołnierze monarchy i Alveza.
Gdy król wysiadł nakoniec z palankinu, a następnie usiadł na plecach jednej ze swych żon-niewolnic, stary Alvez wystąpił naprzód i ofiarował królowi paczkę świeżej tabaki, która w języku miejscowym nosi nazwę „uspakajającej trawy“; podarek ten był bardzo na miejscu, ponieważ Moini Loonga był, z przyczyn niewiadomych, w jaknajfatalniejszym akurat humorze.
Po krótkiej chwili odpoczynku, czarny król się podniósł i zaczął zwiedzać targowisko. Towarzyszyli, „monarsze“ Alvez i Negoro.
— Witaj mi, królu, na dorocznym jarmarku w Kassande — mówił Alvez.
— Pić mi się chce — odpowiedział monarcha.
— Król mój i pan otrzyma, jak zazwyczaj, należną mu część zysków — ciągnął dalej Alvez.
— Pić — odpowiedział król, głos nieco podnosząc.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/250
Ta strona została przepisana.