— Przyjaciel mój, Negoro, który przybył na targ po długiej nieobecności, jest pełen szczęścia, że cię widzi królu.
— Pić!... uporczywie, na nic nie zważając, ryczał już majestat.
— Miodu i „pombe“! Natychmiast — rozkazał Alvez.
— Nie, nie chcę tego — nie zgadzał się król — dajcie mi wody ognistej! Za każdą jej kroplę dam ci, Alvezie...
— Kroplę krwi człowieka białego... niewinnie i żartobliwie niby wtrącił Negoro, dając Alvezowi porozumiewawczy znak oczyma.
Słowa te rozbudziły bestjalskie instynkty króla. Zamigotały mu oczka małe.
— Człowieka białego... Zabić białego człowieka? — zapytał.
— Przed twoim przybyciem, jeden z najlepszych agentów sługi twego, Alveza, zabity został przez człowieka białego, królu — dał wyjaśnienie Nagoro.
— Tak jest — potwierdził słowa portugalczyka Alvez — nazywał się Harris i mam nadzieję, że jego krew niewinna będzie pomszczona.
— A więc posłać tego białego królowi Massailo, to tam go zjedzą na surowo.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/251
Ta strona została przepisana.