Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/252

Ta strona została przepisana.

Lecz nawet kara tak straszna nie zdawała się być Negorowi wystarczająco wielką. A zresztą portugalczyk chciał być widzem męki swego wroga.
— Ten biały tutaj zabił, więc tutaj zginąć również powinien — zawołał z nienawiścią.
— Ależ doskonale, róbcie sobie z nim co wam się podoba, bylebyście mi dali wody ognistej.
— Będziesz ją miał, królu, w takim razie — powiedział Alvez — i to w dodatku mieć ją będziesz w takiej formie, która całkowicie stwierdzi, że woda moja jest godna swej ognistej nazwy. Moja woda naprawdę płonąć będzie, przekonasz się o tem, królu.
Król aż zaklaskał rękoma z uciechy. Zdawał się być w ekstazie, jeszcze nigdy nie widział wody płonącej. Jego zachwyt podzielały również i wszystkie jego żony, które i bez tego były już w siódmem niebie, ze względu, iż spodziewały się ujrzeć śmierć białego.
Biedny Dick! Jakżeż okropny go los czekał!
Szybko nadszedł wieczór, a następnie i noc przysłoniła swym kirem całe miasto. Na nią wyczekiwał Alvez, ażeby w najlepszych warunkach zaprezentować królowi wazę płonącego ponczu. Była: to idea, iście afrykańska, Alveza, dać królowi napój, godny jego kró-