Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/258

Ta strona została przepisana.

Widząc, iż Dick nie odpowiada, ciągnął dalej:
— Cóż to, kapitanie, czyżbyś nie poznawał swego kucharza? On przyszedł właśnie po rozkazy i na nie oczekuje w niewiedzy, co ma przygotować na śniadanie?
Dick tylko zacisnął zęby.
— Jeszcze jedno, kapitanie mój, zapytanie małe. Jakimżeż to cudem się stało, u licha, żeś ty, kierując statkiem w stronę Valparaiso, dopłynął... do Angoli afrykańskiej?
Dick Sand już poprzednio był prawie pewien, że Negoro uszkodził kompas: jego ostatnie słowa dały mu w tej mierze pewność niezbitą.
— Przyznaj, kapitanie... za młody trochę, -— ciągnął dalej Negoro — iż dla was wszystkich wielkiem to było szczęściem, że na pokładzie „Pilgrima“ choć jeden znajdował się marynarz. Gdyby nie to — gdzieżbyś ty mógł dopłynąć, biedaku!... Boże drogi! Rozbiłbyś się na pierwszych lepszych skałach podwodnych, gdzieby was zapędziła burza. Że się stało inaczej, że znaleźliśmy się w kraju zaprzyjaźnionym i przyjacielskim, podziękuj za to wszystko marynarzowi owemu, na. którym ty... nie umiałeś się poznać.
Wszystko to Negoro mówił głosom spokojnym, który był wynikiem olbrzymiego wysiłku. Lecz wkońcu wybuchnął: