miony, że ten pies żyje jeszcze, wypadek bowiem, zdarzył się conajmniej dwa tygodnie temu.
— Masz, najzupełniejszą słuszność Howicku, — przyznał kapitan — jednak obowiązkiem naszym, gdy raz już tu jesteśmy, zbadać wnętrze statku, zwłaszcza iż zachowywanie się tego psa daje do myślenia. Być może, iż znajdziemy jeszcze pod pokładem nieszczęśliwych, na ratunek oczekujących.
— Znajdziemy conajwyżej parę trupów — pochmurnie odpowiedział stary sternik.
— Mylisz się Howicku — pełnym wiary głosem odezwał się Dick — inne zupełnie byłoby zachowywanie się tego psa, gdyby w kajutach nie było nikogo żyjącego.
Pies, jakby zrozumiał słowa te, z głośnym skowytem poskoczył ku drzwiom, do kajut wiodącym, a następnie jednym skokiem rzucił się do wody i zaczął płynąć ku łódce, na którą wydostały go bez większego trudu silne ręce majtków i Dicka. Gdy pies znalazł się już w łodzi, natychmiast podbiegł do beczułki ze słodką wodą i zaczął pić chciwie.
— Otóż to, — zawołał sternik — czyż nie mówiłem?.. — biedak zdychał z pragnienia.
No, teraz możemy już śmiało wracać do Pilgrima.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/27
Ta strona została przepisana.