I, mówiąc to, uderzył wiosłami, które oddaliły natychmiast łódkę od rozbitego pudła.
Lecz pies spostrzegł to natychmiast, bez najmniejszego ociągania się zaprzestał gasić pragnienie i zaczął wyć żałośnie, zwracając mordę ku okrętowym szczątkom. Jego postać i wycie były tak wymowne, że zrozumieć je musiał każden. Nie mogło już ulegać najmniejszej wątpliwości, iż na statku ktoś się znajdował, właściciel psa najprawdopodobniej. Lecz z jakich przyczyn nie dawał on znaku życia? Jeżeli żyje, to słyszeć musiał przecież głosy nawołujących majtków.. Dlaczego więc nie odpowiada?...
Wahać się wszelako było nie sposób dłużej. Łódka powtórnie przybliżyła się do pudła, a gdy się to stało, pies momentalnie wydostał się na pokład i stanął przy drzwiach kajuty, przymilającym skomleniem przywołując przybyłych.
Dick i kapitan podążyli za nim i wydostali się na pokład, po którym, czołgając się, z wielkim trudem dotarli do przejścia między masztami i weszli pod pokład. Gdy się tam znaleźli, ujrzeli pięć ciał, które leżały bez ruchu na podłodze, zdawało się, że martwe. Byli to murzyni.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/28
Ta strona została przepisana.