Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/289

Ta strona została skorygowana.

ło mu się bardzo, to też był w zupełności z pobytu tam zadowolony. W ostatnich dniach udało mu się pochwycić jakąś maleńką pszczółkę, bardzo mało, jak twierdził, znaną, oraz owad, zwany „sphexa“.
Pewnego, pięknego dnia letniego zachwyt kuzyna Benedykta doszedł do szczytu, na widok owadu który parokrotnie przeleciał ponad jego głową.
— Boże Miłosierny — zawołał w pewnej chwili — przecież to okaz napotykany niesłychanie rzadko w najbogatszych nawet zbiorach — „Manticora tuberculosa! Nie, chociażbym miał życiem to przypłacić, złowić owad ten muszę.
Przyrzeczenia te kuzyn Benedykt dawać mógł tem łatwiej, ponieważ wiedział, że manticora tej odmiany biega raczej, lub podlatuje, aniżeli fruwa. To też podążać zaczął za nią wytrwale. Biegł, gdy ona ulatywała ku górze, lub pełzał, gdy jej przyszedł kaprys spacerować po ziemi. I tak uganiał się za nią aż do ogrodzenia.
Wobec palisady, nazbyt wysokiej dla jej wątłych skrzydełek, manticora opadła na ziemię, po której biegnąc, natrafiła na dość szeroką jamę, jakby pozostałość wielkiego jakiegoś kretowiska i w niej znikła. Uczony entomolog już sądził, że cenny okaz jest dla