Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/293

Ta strona została przepisana.

Nie pozostawało nic innego jak uciec się do pomocy czarowników. Zrobiono to, lecz czary miejscowych „mgannga“ nie dały żadnego wyniku. Deszcze z większą nawet padać zaczęły siłą.
Nakoniec królowej Moilli przyszła do głowy myśl zbawcza, ażeby sprowadzić słynnego czarownika, żyjącego w północnej stronie Angoli. Był to czarownik pierwszorzędny, w którego nadprzyrodzone siły wierzono tem łatwiej, że nie był on w Kassande jeszcze nigdy.
Na wezwanie królowej Moilli mganngha zjawił się w Kassande natychmiast, o przybyciu swem obwieszczając rozgłośnem dzwonieniem. Udał się on wprost na wielki plac targowy, gdzie już olbrzymie tłumy oczekiwały na niego.
W dniu tym chmury były niemniej czarne i niskie, jak dni poprzednich i co chwila groziły deszczem.
Zebranym tłumom zaimponowała niezwykle już sama postać czarownika; był to murzyn bardzo młody najwidoczniej jeszcze, lecz już w całej pełni męskich sił, obdarzony ponadto olbrzymią, co się odrazu wyczuwało, siłą fizyczną. Jego pierś była upiększona nader obficie malowidłami robionemi farbami: białą i czerwoną. Na szyi miał naszyjnik z ptasich łebków, na głowie zaś coś w rodza-