Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/297

Ta strona została przepisana.

Gest ten mgannghi był tak wyrazisty, że go zrozumieli wszyscy, zrozumiała go królowa przedewszystkiem.
Groźnym ruchem wskazała nieszczęśliwą żołnierzom, którzy natychmiast rzucili się, by spełnić rozkaz i pochwycić panią Weldon.
Lecz uprzedził ich wtem mgannghe. Jednym skokiem, godnym lwa, podbiegł ku nieszczęśliwej kobiecie, brutalnym ruchem wyrwał z jej ramion Janka, a następnie podniósł go w górę, jakby w zamiarze roztrzaskania jego główki o węgieł chaty.
Pani Weldon na ten widok wydała z piersi straszny okrzyk boleści i padła zemdlona.
Czarownik dał wtedy królowej znak porozumiewawczy, dany jakby dla uspokojenia jej, a następnie, zarzuciwszy sobie na jedno ramię zemdloną panią Weldon, zaś na drugie Janka, ruszył z tym podwójnym ciężarem w stronę lasu.
Wzburzony tym Alvez próbował protestować, lecz wywołało to ogólne oburzenie; wszędzie rozległy się groźne szemrania, a i sama królowa również wyraziła mu swe niezadowolenie, że się ośmielił przeszkadzać czarom wielkiego cudotwórcy.
Mganngha tymczasem, bez względu na dźwigany ciężar, szedł pewnym, nieomal swobodnym krokiem w stronę lasu, a gdy się