znalazł na jego skraju, odwrócił się ku odprowadzającym go krajowcom, dając znak, iż nie życzy sobie, ażeby ktośkolwiek go odprowadzał dalej.
Tłum zamarł w bezruchu, aczkolwiek widać było, iż był bardzo w swych nadziejach zawiedziony.
Czarownik zaś, gdy został sam, szedł dalej ku północy nieprzerwanie jeszcze około trzech mil, aż doszedł do brzegów dość szerokiej rzeki.
W zaroślach nadbrzeżnych schowana, znajdowała się tam łódź sporych rozmiarów. Wtedy mganngha ostrożnie złożył podwójny swój ciężar na jej dnie, następnie wskoczył do niej, a odbijając się wiosłem od brzegu, zawołał wesoło:
— Kapitanie, mam zaszczyt przedstawić ci panią Weldon i jej małego synka, Janka!
Słowa te wypowiedział Herkules, jak się tego czytelnicy nasi sami już domyślili zapewne, zaś były zwrócone do Dicka Sanda, który znajdował się w łodzi wraz z kuzynem Benedyktem i z wiernym Dingo.