Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/299

Ta strona została przepisana.

Gdy łódź znajdowała się już na rzece, wartkim unoszona prądem, pani Weldon ocuciła się się nakoniec z omdlenia i — nie dowierzając swym oczom — z radością zawołała:
— Dicku!... A więc ty żyjesz?
Młody chłopiec, w odpowiedzi przypadł do nóg swej przybranej matki i zaczął gorąco całować jej ręce.
A mały Janek, ze zdumieniem zwrócił się do Herkulesa:
— Jakim sposobem je cię nie poznałem, Herkulesie?!
— Co, udała się dobrze maskarada, nieprawdaż? Ale bo też twarz całą miałem ukrytą w piórach.
— O jaki byłeś nieładny, — z grymasem odymając usteczka, mówił chłopczyna.
— Jeszcze czego!.., przecież ja przedstawiałem czarownika, a jako taki czyż mogłem być ładny? — zawołał, śmiejąc się, Herkules.
— Tobie, Herkulesie, jesteśmy winni ocalenie — zawołała ze wzruszeniem pani Weldon, wyciągając ku zacnemu olbrzymowi rękę. Opowiedz nam jednak, Herkulesie, co się z tobą działo od chwili, gdyśmy się ze sobą rozłączylil?
Olbrzym w krótkich słowach opowiedział wtedy swe przygody, jak szedł za karawaną, jak znalazł rannego Dinga, przez którego po-