Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/306

Ta strona została przepisana.

w pobliżu której całe brzegi pokryte były odpoczywającą po locie szarańczą.
Spostrzegłszy owady te, kuzyn Benedykt nie zaniedbał pouczyć Dicka, że krajowcy żywią się nader chętnie owadami tymi. Postanowiono więc spróbować afrykańskiego przysmaku tego, zapas którego był tutaj do tego stopnia wielki, że setki łodzi naładować nim można było.
Upieczona na wolnym ogniu szarańcza, z miodem zwłaszcza, stanowi istotnie pożywienie nader smaczne; to też wędrowcy nasi raczyli się przysmakiem tym dosyta.
Nawet kuzyn Benedykt go spróbował, aczkolwiek przedtem bardzo się użalił nad losem nieszczęsnych owadów.
Rzeka nieprzerwanie toczyła swe wody w kierunku północno-zachodnim, aż wreszcie dnia pewnego skończyło się to nagle.
W dniu tym mały Janek, stojący w chwili tej na przodzie łodzi, zawołał niespodziewanie:
— Morze!
Dick Sand, gdy to usłyszał, aż drgną cały, spojrzał bystro na widniejące w dali obszary wód i odpowiedział chłopczynie:
— Nie, Janku, to nie morze, to tylko jakaś wielka rzeka. Lecz jaka? Bardzo możliwe, że jest to Zair.