— A więc cóż to jest takiego?
— Doczekamy się dnia, to wtedy się dowiemy.
Herkules wrócił na tył łodzi, do swego wiosła sterowego, zaś Dick pozostał na przodzie, pilnie nasłuchując dalej.
Gdy zaczęło się rozjaśniać, Dick zauważył w odległości jakiejś mili od nich, jakby jakiś obłok nad rzeką.
— Do brzegu! — zakomenderował wtedy natychmiast — to wodospad! Jak najprędzej do brzegu!
Młody wódz się nie mylił. O jakie pół mili przed nimi wody rzeki spadały w dół z taką gwałtownością, że gdyby łódź podpłynęła jeszcze paręset stóp — byłaby zginęła w otchłani.
Herkules paroma mocnemi uderzeniami wioseł zwrócił łódź ku lewemu brzegowi, porosłemu gęstym, wysokopiennym lasem. Dick Sand z niepokojem spoglądał w tę gęstwinę, leśną, w lęku, co ona w swem wnętrzu za niebezpieczeństwa kryć może?. Zwróciło jego uwagę przytem niezwykłe zachowywanie się psa.