seczkach, a gdy się to stało, zwolna z liter takich pojedyńczych układał naprzód oddzielne wyrazy, jak: mama, tata, Dick, Dingo...
a następnie i całe zdania. Była to doskonała zabawa, którą chłopczyna polubi!ł tak bardzo, iż się nią zajmował nawet wtedy, gdy matki przy nim nie było.
Pewnego dnia literami temi zaczął się zajmować również i Dingo. Naprzód obwąchał każdą deseczkę starannie, a następnie i literom pilnie przyglądać się zaczął. Aż wreszcie jedna z deseczek jego specjalną zwróciła uwagę, stał nad nią długo, machał długo swym puszystym ogonem, aż wreszcie głośno szczeknął i porwał zębami deseczkę, którą złożył potem ostrożnie zdaleka od innych liter.
Była to deseczka z literą „S”.
— Dingo!... co ty robisz? — zawołaj przestraszony chłopczyk, pełen obawy o całość swych deseczek.
Lecz wielki brytan nie miał żadnego zamiaru niszczenia liter, nie odstępował niemniej od nich; przeciwnie — stanął nad całą resztą pozostałych liter, wpatrywał się w nie długo, aż wreszcie pochwycił pyskiem deseczkę drugą, którą położył obok pierwszej.
Gdy tego dokonał, jakby z tryumfem podniósł łeb do góry i głośno zaszczekał.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/36
Ta strona została przepisana.