Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/57

Ta strona została przepisana.

nie na żarty niepokoić już zaczynało starego Howicka. Zdarzało się, prawda, choć bardzo rzadko, zbliżać się do śpiącego na powierzchni wód wieloryba i zabić go jednym, celnie wymierzonym ciosem. Lecz wieloryb na którego polowano, nie spał przecież! Śpiący wieloryb nie wyrzuca w góry strumieni wody na dziesięć metrów wysoko! Ta uporczywa nieruchomość wieloryba, nienormalna z pozoru, niepokoiła bardzo, powtarzamy, Howicka.
— Coś tutaj jest nie w porządku, kapitanie! — ledwo dosłyszalnym szeptem odezwał się w końcu stary sternik — z jakich dobrych przyczyn ten potwór się nie porusza? Przecież nie śpi, kanalja. Czy tylko w tym bezwładzie nie szykuje on nam jakiegoś straszliwego, a niespodziewanego ciosu?
Kapitan w duchu przyznał słuszność Howickowi, za późno już było jednak, ażeby się cofać. A zresztą, znajdowali się w doskonałem położeniu, które dawało nadzieję, iż pierwszy zadany cios może śmiertelnym się okazać.
Zmierzywszy więc wytrawnem okiem odległość, kapitan Pilgrima obniżył harpun do wysokości oka i zaczął mierzyć, następnie podniósł go wysoko w górę, okręcił paro-