Gdy „Pilgrim“ zdołał dopłynąć nakoniec do miejsca katastrofy, na powierzchni fal krwią gdzieniegdzie zabarwionych, unosiły się tylko nikłe szczątki potrzaskanej łodzi.
Po za tem nie było na falach nic więcej.
Jakie wrażenie sprawiła śmierć kapitana Hulla i jego towarzyszy, na wszystkich tych, którzy tylko zdala, bezradni, przypatrywali się przebiegowi katastrofy? — nie ma potrzeby opisywać chyba. Pisać o tym jest zresztą nie sposób. Nazbyt bolesne są to rzeczy.
Dość powiedzieć, że byli naocznymi świadkami całego przebiegu zdarzeń — i nie byli w stanie najmniejszej udzielić pomocy. Było to zaprawdę straszne.
Gdy Pilgrim znalazł się wreszcie na miejscu wypadku, tuż obok resztek strzaskanej łodzi, zalana łzami pani Weldon padła na kolana pod wielkim masztem, z głośnym okrzykiem:
— Przyjaciele moi!... módlmy się. To jedno jut tylko uczynić możemy dla nich.
Mały Janek upadł również na kolana, tuż obok swej matki, Biedne dziecko wi-