Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/73

Ta strona została przepisana.

niższych nawet żagli. W czasie takiej pogody pływanie na europejskich morzach staje się bardzo niebezpieczne, tutaj wszelako, w tak mało uczęszczanym zakątku oceanu Spokojnego, ryzyko było prawie żadne, to też nad ranem, gdy przy normalnych warunkach robiło się już jasno, wyczerpany czuwaniem i wytężoną uwagą, Dick postanowił udać się na spoczynek, przywołany Tom zastąpił go wtedy u steru.
Oprócz Toma, na przodzie okrętu czuwał Akteon jeszcze.
Mimo wschodzącego dnia, na pokładzie, dzięki gęstej mgle, ciemności panowały zupełne.
Nie upłynęła godzina czasu jeszcze, od chwili, jak młody kapitan udał się na spoczynek, gdy starego Toma ogarniać zaczęła niczem nie przezwyciężona drzemka. Był to stan do snu letargicznego podobny; absolutny bezwład, z martwotą, graniczący. Ręka Toma przytem trzymała ster, a nawet nim poruszała, lecz były to odruchy tylko ciała, wolą bynajmniej nie kierowane.
Stan ten doskonale zauważył jakiś tajemniczy osobnik, który od dłuższego już czasu starego murzyna obserwował. Od jakiejś pół godziny portugalczyk Negoro stał cicho, oddech wstrzymując i na sposobną: wyczekując