Mijały dni. Cały następny tydzień upłynął spokojnie, bez najmniejszej zmiany. Wiatr północny, który Dickowi zdawał się być zachodnim z dnia na dzień zyskiwał tylko na sile i „Pilgrim“ robił teraz przeciętnie do 160 mil na dobę, co było szybkością najzupełniej zadawalającą.
Wszystko więc zdawało się iść najzupełniej pomyślnie, jednak Dick był mocno zaniepokojony tym, iż mimo bliskości brzegów Ameryki, — ocean pozostawał bez zmiany pustynnym, tak iż ni razu załoga nie dojrzała dymów z kominów parowych statków, lub żagla. Dziwiło go to niepomiernie; niejednokrotnie już przepływał tę część oceanu Spokojnego i zawsze spotykał okręty bądź amerykańskie, bądź angielskie, w drodze z przylądka Horn, lub z portów Ameryki Południowej kurs swój biorące, albo też powracające do miejscowości tych.
Zaś działo się tak, bo „Pilgrim“ znajdował się pod wiele wyższym stopniem, aniżeli Dick to przypuszczał, geograficznej wysokości, to jest, iż statek o wiele bardziej był posunięty na południe i o wiele był bardziej oddalony od wybrzeży Ameryki.
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/75
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ 11.
Huragan.