wypadkowo na Toma i razem z nim upadł na pokład; gdy zaś podnosił się, chwycił, niby bezwiednie, za skrzynkę z kompasem i wyjął zręcznie ukryty tam kawałek żelaza.
Stary Tom, padając, głośno krzyknął z przestrachu. Czujny Dick głos ten usłyszał i momentalnie zjawił się na pokładzie.
— Co się stało? — zakrzyknął — może z kompasem zdarzyło się znów nieszczęście jakie?
Stary Tom uspokoił jednak młodego kapitana słowy:
— Nie, nie!... Dzięki Bogu wszystko jest w porządku. To tylko Negora fala tak rzuciła na mnie i razem upadliśmy na ziemię. Ja zaś krzyknąłem, bo i mnie pochwycił lęk, by się busoli nie stało co złego w tym wypadku. Negoro wprawdzie przechylił nieco stolik, lecz szybko wrócił on do równowagi.
Gdy Dick słowa te usłyszał, z zapartym oddechem rzucił się ku kompasowi, lecz od jednego rzutu oka ocenił, że wszystko w najzupełniejszym znajduje się porządku.
To go uspokoiło, lecz niemniej z surowym wyrazem twarzy zwrócił się do portugalczyka:
— Po co tu przyszedłeś?
— Tak sobie, przejść się, — zuchwale odpowiedział Negoro, lekceważąco wzruszając
Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/84
Ta strona została przepisana.