Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/90

Ta strona została przepisana.

Upłynęły dwie godziny. I dziwna rzecz, ów ląd, który powinienby być już zupełnie widoczny — zaczął jakby znikać! Nie mogło być dłużej wątpliwości. To nie był ląd stały, lecz jakaś wyspa tylko!
— Jakaż by to wyspa być mogła? zadał sobie Dick zapytanie natychmiast. W pobliżu zachodnich brzegów Ameryki wysp żadnych niema przecież? Chociaż jest, prawda! Wyspa Wight-Hoo, do tego stopnia obszarem niewielka, że tylko na bardzo dokładnych mapach zaznaczana bywa.
O fakcie tym Dick zawiadomił oczywiście panią Weldon natychmiast.
— Ależ Dicku — zrobiła wtedy uwagę pani Weldon — sam przecież więcej niż przed tygodniem mówiłeś, że wyspę tę oddawna już mamy po za sobą!
— Mogłem się mylić, pani.
— W jakiej odległości znajduje się wyspa ta od amerykańskich pobrzeży?
— W odległości 35-u stopni, to znaczy około dwóch tysięcy mil.
— Boże miłosierny! — z przestrachem odezwała się młoda kobieta — więc my jesteśmy jeszcze tak bardzo od Ameryki daleko? A tacy pewni byliśmy, że jesteśmy nieomal już u jej brzegów!