Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/96

Ta strona została przepisana.

Pani Weldon, po usłyszeniu słów tych, cicho opuściła się na kolana i zaczęła się modlić.
Dingo wył nieprzerwanie.
W tej samej chwili i Negoro ukazał się na pokładzie. Lecz był zupełnie inny, jak zazwyczaj. Zamiast zuchwalstwa — niepokój widniał w jego oczach. Był blady, zmięszany; wargi drżały mu widocznie.
— Spojrzyj, Tomie, — szepnęła pani Weldon do ucha starego murzyna, który najbliżej się niej znajdował — portugalczyk zdaje się również, jak i Dingo, poznawać ten brzeg.
— O, gdyby Dingo mógł mówić! — odpowiedział również cicho stary murzyn — mógłby on nam wtedy opowiedzieć bardzo wiele z pewnością o tym człowieku.
Dingo przestał wyć nakoniec, jakby bólem wyczerpany. Ucichł, a następnie się odwrócił, chcąc najwidoczniej się udać na swe zwykłe legowisko.
W tem oczy nabiegły mu krwią. Wściekły ryk wydarł mu się z gardzieli i jak oszalały rzucił się w stronę Negora, lecz ten momentalnie znikł za drzwiami swej kuchni, od których na szczęście się nie oddalał, gdyż inaczej rozjuszczony pies zadławiłby go chyba.
Gdy to się działo na przodzie okrętu, Dick w swej budce kapitańskiej wytężał wzrok, ażeby wynaleźć jakąś lukę pomiędzy