Stein. Etymologicznie rzecz biorąc nazwę tę należałoby wywieść od śląskiego powiedzenia „stracić się”, czyli zgubić się. Pokolenie to „straciło się”, zagubiło się. Kurczowo dążąc do zaangażowania, nie umiało znaleźć właściwych jego tropów, musiało poprzestać na zewnętrznych oznakach zaangażowania, szybując w sferze sublimowanych obrazów straciło zdolność widzenia rzeczywistości. Oparcia szukało w eterycznych konstrukcjach intelektualnych, z młodzieńczych przemyśleń uczyniło wyznanie wiary. Być może diagnoza ta krzywdzi pokolenie Gąsiorowskiego, Jerzyny, Bordowicza, Górzańskiego, Żernickiego i Waśkiewicza. Tym bardziej że niektórzy jego przedstawiciele odzyskali indywidualny głos, rozwój ich wykroczył poza granice pokoleniowego chóru.
Nie chodzi tu jednak o losy poszczególnych poetów, podobnie jak nie chodzi o ważny z pewnego punktu widzenia problem formacji pokoleniowych: czy rzeczywiście „pokolenie 60” jest odrębną generacją, czy też należy ją łączyć z pokoleniem wcześniejszym o cztery lata albo późniejszym o kilka lat. Może na tym polega osobliwość omawianego pokolenia, że tak samo, jak chciało tworzyć zaangażowane wiersze, tak samo usilnie chciało być pokoleniem, przez co aż w nadmiarze spełniło subiektywny warunek odróżnienia generacji literackiej.
Sprawą jednak ważniejszą jest sam model debiutu, socjologiczny i poetycki, jaki ta grupa narzuciła swym następcom, pozostawiając im poza tym w spadku amorficzny światopogląd artystyczny i gorycz nie spełnionych zamierzeń.
Gdy przyjrzeć się bliżej językowi poezji „pokolenia 60”, bogatemu językowi obrazów i metafor, pojawia się jeszcze jedno ogólniejsze pytanie: co robiła literatura? Zapewne, prześledzenie tej sprawy na wątłym organizmie debiutującego pokolenia jest pomysłem trochę nawet niemoralnym, tak jakby chcieć egzekwować odpowiedzialność literatury właśnie od jej juniorów, podczas gdy znacznie ciekawszy byłby rezultat dociekań skierowanych na uniki literatury dojrzałej. Ale literatura nasza wypracowała tak wiele mechanizmów estetyzacji, że przyjrzenie się chociażby jednemu z nich może być pouczające, nawet jeśli był on własnością debiutującej grupy poetów.
Strona:Julian Kornhauser, Adam Zagajewski - Świat nie przedstawiony.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.