względnie była, jedynie cieniem wiary. Przeszłość to nie azyl dla zachwianej świadomości, ale punkt odbicia, od którego zacząć się może coś nowego, coś jeszcze nieprzeczuwalnego: „Coś miało nadejść później. Czegoś ciągle nie ma. / Na coś oczekujemy. Coś zniknęło”. ( * * * Czegoś jeszcze nie ma...) Czas, który minął, jest zamknięciem etapu tragicznego, czas, który nadejdzie, będzie polem dla ironistów. Ale wszędzie, gdzie tylko się obrócimy, czyha śmierć, niepokój i ciemność, krąg obsesyj czy motywów, które towarzyszą poecie we wszystkich wierszach: „W śmierć wpatrzony jak w lustro spostrzegłem oczy” (Strona zewnętrzna), „jak dzieci, które przyjdą po nas i ze zdziwieniem dotkną naszych martwych ciał (Strona zewnętrzna II), „Samobójcze mrowiska pełzną w deszcz” (Strona zewnętrzna III), „Umarłych wynosi się za miasto w trumnach słów. Człowiek godzi się na śmierć” (Hymn), „dopalam na ogniu resztę swego ciała” (Confiteor), „W śmierci, która nie jest ani pomysłem, ani początkiem, ani końcem, która nie jest żadnym rozwiązaniem” (Tu, teraz, potem i zawsze).
Ginie nie tylko świat ze swoją pamięcią, językiem, historią, ale i świadkowie: ten „wypreparowany z poglądów Marksa”, ale również ten, który nie podlega starzeniu się, którego światopogląd nie starzeje się. Świat zostaje unicestwiony tylko dlatego, że brak jest języka, którym go można zatrzymać, bowiem „cokolwiek przetrwa z tego czasu, / puder słów. Cokolwiek pojawi się w tym czasie, / budyń słów” (Hymn). Pomysły, które nie dają nam spokoju, muszą ograniczyć się do oczyszczania języka, ale to nie zapewnia jeszcze całkowitej odbudowy świata.
Metafory występują w dwuznacznej roli. Każda metafora służy celom zupełnie innym, niżby to wynikało z jej funkcji. Zamiast tworzyć nowe jakości semantyczne, odnoszą się do standardowych znaczeń, mając je stale na uwadze i zamieniając się w gruncie rzeczy w metonimię albo w najgorszym razie w peryfrazę. W związku z tym model takiej poezji proponować może zawsze tylko surogat autentycznej prawdy i autentycznych wartości. Dopóki nie przekroczy się owej nieszczęsnej bariery językowej, która powstrzymuje każdego wrażliwego poetę, jakim z całą pewnością jest Jarosław Markiewicz, poezja pseudonimując rzeczywistość nigdy nie zbliży
Strona:Julian Kornhauser, Adam Zagajewski - Świat nie przedstawiony.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.