Kultura nasza zbudowana jest według dziewiętnastowiecznego wzoru. Jest to mianowicie kultura dwudzielna, która swobodne rozkoszowanie się szmirą operetki opłaca dostojeństwem pustych sal filharmonii. Każda z form przekazu tej kultury wytwarza swój zdegradowany odpowiednik w kulturze masowej, odpowiednik, który popularnością przerasta oryginał. Opera wytwarza operetkę, powieść inspiruje romans kryminalny, obraz oleodruki. Akceptacja mitu śródziemnomorskiego jest równocześnie zgodą na pozostawienie kultury „masowej” operetce, oleodrukowi i powieściom Fleszarowej-Muskat. Ten dylemat odziedziczyliśmy w spadku po pełnej hipokryzji dziewiętnastowiecznej kulturze mieszczańskiej, która swymi wielkimi osiągnięciami usprawiedliwiała nie tylko istnienie kapitału (dla nas to już historia), ale i drugą, gorszą, stronę kultury. Ślad tej ceny za Baudelaire’a i Brahmsa zawiera do dziś każdy egzystencjalny wybór artysty. Jeśli zajmie się tylko „wnętrzem” sztuki, okaże tym samym brak zainteresowania odbiorcą spoza elity, zgodzi się na swobodne buszowanie w opróżnionych rejonach kultury artystów trzeciorzędnych.
Opera wytwarza operetkę, ale operetka wkrada się do opery. Słabość kultury zdegradowanej jest odbiciem słabości pierwowzoru sztuki, literatury i myśli.
Nasze myśli nie butwieją w ciągu jednej nocy, gdyż na szczęście nie wytwarzamy zbyt wielu myśli, a te, które mamy, są raz na zawsze ubezpieczone. Nie my je odkryliśmy, nie nam przepadną.
Literatura jako portret warstwy społecznej wtedy jest poszukiwania, gdy przeglądnięcie się w niej modelu daje mu jakieś korzyści, gdy na przykład jest to portret klasy zdobywczej, która w literaturze — tak jak u Balzaka — znajduje potwierdzenie swej siły. (Czasem poszukiwane jest, przeciwnie, szyderstwo). Człowiek wątpiąco-potakujący nie ma co rozpoznawać się w literaturze, byłoby mu wstyd, gdyby siebie zobaczył. Gdyby się naprawdę rozpoznał, jego postawa musiałaby ulec zmianie. Literatura wyrażająca tę postawę jest zatem u podstaw sprzeczna; gdyby ją rzeczywiście trafnie zobrazowała, musiałaby ją zlikwidować, przez co zniszczyłaby samą siebie. Ratunkiem przed tymi konsekwencjami jest niewyciąganie żadnych konsekwencji. W rezulta-
Strona:Julian Kornhauser, Adam Zagajewski - Świat nie przedstawiony.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.