ny poeta / prosi o wybaczenie / i powtarza / jeszcze raz / ten sam błąd”. A więc już nie mówi, ale rozmawia. To ważne. To powrót do polemiki z rzeczywistością, na razie nie wiadomo, czy w celu rozpłynięcia się w niej, czy w celu wyszydzenia jej idiotycznych schematów. A może to przygotowanie do rozmowy ze śmiercią (motyw śmierci wysunięty zdecydowanie na czoło). Wszak „odpływasz / śmiech drwiący huczy dokoła / i śmierć ze śmiechu / umiera” (Bez tytułu). Czy łatwo odpowiedzieć na pytanie, czym dla Różewicza jest poezja: odpowiedzialnością „za kształt nowego człowieka”, czy nudną przygodą poety walczącego o oddech? Nie jest łatwo, gdyż Różewicz nigdy nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Raz widzi w poezji zdolności sprawcze, drugim razem nazywa ją bezradną, najpierw żąda od poezji upamiętniania codzienności, później wymaga od niej przekształcania rzeczywistości, na początku widział w poecie szczerego wyraziciela sumienia narodu, pod koniec uczynił go obojętnym wyrazicielem pustki. Ta rozterka, autentyczna i mająca wiele wspólnego z przeżyciami całej inteligencji powojennej, wkraczającej w życie po bolesnych doświadczeniach okupacji, wiąże się przecież ze zmianami nastrojów społecznych, jest niczym innym, jak ich czułym instrumentem.
Porażki, jakich doznaje poeta, niemoc, jaka go ogarnia, nienawiść, która nim targa, bezradność, jaka go obezwładnia, wściekłość, która nie daje mu ogarnąć całości, wiara, która zamienia się w obłudę, nie zagłuszają w nim jednak prawdy, która jest jednocześnie własnością społeczeństwa. Dla Różewicza problem poezji nie jest sporem estetycznym. Śmierć poezji, jaką głosił, była przede wszystkim śmiercią odwagi i indywidualizmu społecznego. Wewnętrzna walka poety o prawo dla słowa poetyckiego, o znalezienie wspólnego języka z publicznością jest także walką o głos wolny wolność ubezpieczający. To nieprawda, że Różewicz proponował nihilizm, a jego wiersze były puste w środku, to nieprawda, że jest mdłym moralistą. Jego wiersze nie proponują i nie zmieniają. W jego poezji odbija się banalność i płaskość naszej cywilizacji.
1971 r.
Strona:Julian Kornhauser, Adam Zagajewski - Świat nie przedstawiony.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.