Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/105

Ta strona została przepisana.

dziewczyna wieszająca tam na po kładzie wypraną bieliznę, zdaleka wyglądała na Stefkę.
Chciał się przekonać, czy tak jest w istocie i zbliżył się ku dziewczynie, ale wnet się przekonał, że zaszła tu pomyłka.
Śladu nie było tajemniczej barki i jej mieszkańców. Drapnęli najpewniej, jak Stefka zapowiadała.
Berlinka za dnia z całą załogą znikła, jak latający Holender.
Wrócił do domu, gdy już czas było na obiad.
Wszedł jedynie do kuchni, otworzyła mu Antonina. Widać zajęta była sprzątaniem. Z zakasanemi rękawami, szorowała stół kuchenny.
Zaproponował jej, aby udała się obok do taniej kuchni na obiad, ale mu odpowiedziała, że kupiła sobie zimną przekąskę, zrobi herbaty i jak na dziś, wystarczy jej to, a wychodzić nie będzie.
Jednem spojrzeniem z zadowoleniem objął mieszkanie, rad, że niedługo będzie miał zaciszny i wygodny lokal.
Poszedł na obiad.
Wstąpił do pierwszej po drodze restauracji, zjadł obiad i przy czarnej kawie rozmyślał nad wytworzoną sytuacją.
Miał zapewnioną kobiecą obsługę niewy-