Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/11

Ta strona została przepisana.

w ten sposób w knajpie nocą; zastanawiał się, zkąd mu się wzięła ta wylewność w stosunku do Karola? Przyszedł po namyśle do przekonania, że to jednak wpływ poprzednio wypitych trunków przy kolacji i ostatniego koniaku był w tym wypadku decydującym. Bo oprócz sympatji, jaką czuł do Karola, oprócz pewnego podziwu dla jego wesołego usposobienia, nie obdarzał go serdeczniejszemi uczuciami, niż wielu innych towarzyszów kawiarnianych, z którymi się co dzień stykał.
Tak zwanych przyjaciół miał wielu, ale odczuwał to, że nie spotka już w życiu nikogo, którego obdarzyćby mógł taką sumą młodzieńczego sentymentu, jak w pierwszych chwilach poznawania świata i ludzi.
Tak, jeszcze i teraz zdarzało mu się czasem wśród bezsennej nocy wspominać czasy tych niby studjów w Paryżu, gdzie zadzierzgały się pierwsze męskie przyjaźni.
Zdarzało mu się wspominać i tęsknić za tymi ludźmi, których już spotkać nie sądził nigdy.
Kiedy rozlecieli się po świecie, pisywali do siebie, zwierzali się w listach z zamierzeń i przeżyć; potem korespondencja stawała się coraz rzadsza, krótsza, wkrótce ograniczyła się do pocztówek obrazkowych. Nareszcie ostatnią pocztówkę przysłał mu przyjaciel, Rosjanin