Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/110

Ta strona została przepisana.

nie wydałoby się dziennie tego, co kosztują kolacje i obiady w restauracji, pomimo to, że Antonina dostaje jedynie na tanią kuchnię od Anatola. Ten ostatni dość przychylnie odniósł się do wujowego projektu, tembardziej, że restauracyjny wikt nudził mu się już od dość dawna.
— Wiesz co, chłopeczku, snuł projekty dalej Kowalski, — możebym i ja mógł się stołować u was. To jedzenie po różnych mleczarniach nie na mój zakatarzony żołądek. Płaciłbym, ileby tam na mnie wypadło, no i za fatygę ...pani, czy panience, bo jeszcze nie wiem dokładnie...
— Nie jestem zamężną, — odrzekła, uśmiechając się i rumieniąc Wierzejkówna.
Anatolowi projekt Kowalskiego bardzo się podobał i stanęło na tem, że obaj panowie mają razem jadać obiady a może i kolacje.
— Moi drodzy, — zawołał rozentuzjazmowany »Wujo«, pas de gade jutro, pozwolicie, że ja postaram się o zasilenie spiżarni. Właśnie zając, którego przywiozłem z polowania czeka na oprawienie go i przyrządzenie w śmietanie z buraczkami.
— Ależ Wuju, — roześmiał się Anatol, — przecież wróciłeś przeszło tydzień temu z polowania, więc zająca za bardzoby czuć było wiatrem...