Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/113

Ta strona została przepisana.

zwoicie nakryty na dwie osoby był już przygotowany w pokoju, w którym dbała o wszystko Antonina, zasłoniła sprytnie łóżko rodzajem kotary, którą z czegoś, z kobiecą pomysłowością skombinowała.
Wszystko już było gotowe i czekano tylko na przyjście Anatola, który był znany z tego, że nigdy i nigdzie się nie spieszył.
Wuj już się niecierpliwił i położywszy się na otomanie, czytał kurjera, spoglądając od czasu do czasu na zegarek.
Antonina próbowała co chwila zupy i za jąca, pełna tremy, jak wypadnie jej debiut.
Gdy wszedł do pokoju Anatol, nie mógł wprost wyjść z podziwu, że to jest jego dawne mieszkanie.
Wuj, jak zwykle w takich razach, robił honory domu. Nalał w przygotowane dwa kieliszki koniaku i szykował się do powiedzenia paru słów okolicznościowych, aż przypomniał sobie, że w tym momencie powinna i dzisiejsza kucharka uczestniczyć i obaj panowie poszli do kuchni zaprosić, wymawiającą się od uczestnictwa, Antoninę.
Dała się wreszcie namówić na jeden kieliszek za pomyślność przyszłych obiadów, ale o tem, aby zechciała dodać jeszcze jedno nakrycie i wspólnie z nimi zasiąść do stołu, nie chciała nawet słyszeć.