Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/114

Ta strona została przepisana.

Koniak i przekąski okazały się nadzwyczaj smacznemi, a parę kieliszków martela wprawiło w bajeczny humor Anatola i tak zadowolonego ze wszystkiego.
Nie mógł się też dość nachwalić przed Kowalskim tej dziewczyny. Jaka taktowna, skromna, nie narzucająca się i pełna prostoty. Bardzo go ujęło dla niej zwłaszcza to, że nie przystała skwapliwie na towarzystwo przy stole.
Oczywiście i Kowalski egzaltował się znacznie więcej od Anatola nowopoznaną osobą.
— To skarb prawdziwy, chłopeczku, — powtarzał raz po raz, — powiadam ci to skarb dla kawalera, taka opiekunka. Masz szczęście chłopeczku.
I nalewał znów kieliszek, aby wypić zdrowie kucharki.
Z tym toastem poszedł do kuchni i tam wychylił szósty czy siódmy kieliszek koniaku.
Żarty i dowcipy sypały się jak z rękawa.
Niestety, ku ubolewaniu Antoniny, panowie byli już tak nasyceni przekąskami, że ledwie, ledwie spróbowali zupy i zająca; chwalili jednak bardzo zdolności kucharskie Antoniny i kiedy ta rozlała im wreszcie w filiżanki czarnej kawy, »Wujo nie wytrzymało« i chwycił zażenowaną pannę wpół i par force