Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/118

Ta strona została przepisana.

jeszcze parę dni temu mogła była znaleść swe miejsce chyba z wyciągniętą do żebraniny ręką.
Czy Antoninę niepokoiły te same porównania teraz, które cieszyły Anatola?
Wątpliwe. Dziewczyna, wyrwana z nędzy, niema usposobienia do wspomnień przeszłości. Przeciwnie, zapomina z punktu o nędzy poprzedniego życia, przystosowywa się łatwo do nowego dobrobytu i raczej marzeniem wylata w przyszłość, malującą jej się w piękniejszych kolorach, niż obecny dobrobyt, niżby miała wspominać przeszłą nędzę i poniżenie.
Na szosie Belwederskiej »Wujo« przesiadł się na kozioł i starał się pochwalić, jak to on umie powozić. Trzeba przyzuać, że konie w jego ręku szły nieco gorzej niż pod kierunkiem dorożkarza. Lewa klacz co chwila przechodziła w galopa, więc musiał, biedak, zciągać lejce i z tego powodu zwalniać jazdy. Widząc, że nie zaimponuje swoją zdolnością, »Wujo« wrócił na swoje miejsce, twierdząc, że dryndziarz ma narowiste szkapy i pomknęli dalej wyciągniętego kłusa.
Królewska droga zaprowadziła ich do Wilanowa.
Chodzili we troje po wspaniałym parku, prowadząc ożywioną a przeskakującą z przedmiotu na przedmiot rozmowę.