Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/122

Ta strona została przepisana.

minuty po wypowiedzeniu życzenia miał Anatol herbatę na nocnej szafeczce. Wniosła ją Antosia, ubrana w czerwony barchanowy szlafrok, w którym jej było do twarzy i nie spojrzawszy ani razu na leżącego w łóżku, zapytała usłużnie, czy nic już więcej mu nie potrzeba i odeszła do siebie.
Tej nocy Anatol długo nie mógł zasnąć. Słyszał brzęk noży i widelców mytych i czyszczonych, stuk naczyń i przelewanie wody w kuchni. Palił papierosa za papierosem i usiłował zająć się treścią czytanej książki. Nareszcie zgasił światło, a w kuchni długo jeszcze widział jasność elektryczności przez dziurkę od klucza. Gdy wreszcie usłyszał szelest zdejmowanej odzieży, uczuł w sobie jakieś wewnętrzne gorąco i duszność w oddychaniu; wstał i otworzył lufcik; świeży chłód orzeźwił go nieco, ale zasnąć nie mógł. Rozdrażniony do ostateczności, ubrał się do wyjścia, otworzył cicho drzwi do kuchni, mimo to śpiąca obudziła się i zapaliła światło, spojrzawszy zdziwionemi ze snu oczami na ubranego w paltot i kapelusz Stefanowskiego. Powiedział jej, że nie może zasnąć, co mu się zresztą nie pierwszy raz przytrafia i idzie się trochę przewietrzyć.
W kawiarni zastał dwóch aktorów i Kądzielskiego, wybierających się gdzieś na baka